Gdy pojechałam na tę sesję, w drzwiach przywitał mnie duuży, ale jakże sympatyczny labrador, oraz Kamila z kubkiem kawy i słowami „Jezu, ja chyba nie dam rady” ;), a jednak udało się! Po dwu godzinnej sesji wyszłam zadowolona z uśmiechem na twarzy. W tym domu czuło się ciepło domowego ogniska, miło było oglądać rodziców przyszłego maleństwa, którzy już nie mogli się doczekać aż Igorek przyjdzie na świat. A oto rezultaty tej sesyjki :) Miłego oglądania…